Gospodarka wojenna XX wiek
PIASTOWIE, CHRZEST POLSKI I POCZ�TKI PA�STWA POLSKIEGO
Historia Polski i Brazylii
Polub nas na Facebook'u
ekiosk.pl

Mówią Wieki 3/2024

tylko
8.50 zł

DOSTʘPNE NA:
Win, iPad, Android

pobierz obrazy

Pokłosie

Władysław Pasikowski

Dystrybucja: Monolith Films

Po wielu latach nieobecności na kinowym ekranie Władysław Pasikowski powrócił do kina z fabułą Pokłosie, będącą próbą rozliczenia polskiego antysemityzmu. Żydowska ludność Jedwabnego i innych miejscowości (czy też sztetli) została wymordowana w pierwszym roku zbrutalizowanych działań wojennych na całym zapleczu frontu wschodniego. Dokonali tego przede wszystkim Niemcy i ich mniej lub bardziej chętni wschodnioeuropejscy pomocnicy w trakcie akcji samooczyszczających.


Opis:

Fabularną osią filmu stała się więź rodzinna dwóch braci, broniących ojcowizny przed antysemicką sąsiedzką tłuszczą. Starszy, Franciszek Kalina przyjechał z Ameryki, gdzie jako Polak się nie dorobił się - pracując na demolition i przy azbeście. Młodszy z braci Józef w ramach odpokutowania za grzechy ojców – własnego i sąsiadów – wykreował symboliczny kirkut ku zgryzocie antysemickich mieszkańców nieokreślonego wsi i miasteczka. To sprowadziło ciąg coraz dramatyczniejszych wypadków na Kalinów. Ale co najważniejsze w filmie dokonała się transformacja bohatera – czyli bliska autentyzmowi przemiana antysemity w filosemitę. Jednak proporcjom alchemicznego wyważenia racji w przypadku Pokłosia prawie udało się sięgnąć ideału.

Mimo tej niedogodności kreacja Franka w wykonaniu Ireneusza Czopa to przykład ciekawej i solidnej interpretacji aktorskiej. Dotychczas drugoplanowemu aktorowi udało się zaprezentować intensywność emocji oraz poglądów. Rzeczywiście po Pokłosiu jego twarz zostanie zapamiętana za dobre aktorstwo, choć nie do końca przekonujące przejęcie misji młodszego brata. Tymczasem rola Józefa nie epatowała rustykalną wymową czy po prostu brakowało wiejskiego nieociosania. Nieautentyczne zabrzmiały małe niuansiki, jak to określił w wywiadzie absolwent krakowskiej PWST. Na ekranie widać jedynie człowieka rozpaczliwie miotającego się po  kadrze. Po prostu potrzebny był aktor o prawdziwych wiejskich korzeniach, u którego błysk humanizmu nie był wyraźnie zaznaczony tylko dopiero przebijał ze spracowanej twarzy. Ciekawie zapowiadający się wątek błąkających się dusz zamordowanych Żydów, zainscenizowany w początkowanej sekwencji związanej z kradzieżą walizki Frankowi, nie został rozwinięty. Nienachalne wprowadzenie wymiaru parapsychologicznego mogłby autentycznie wzmocnić narrację filmu, a tak pozostaliśmy tylko z szeptami. Za to w pełni udało się reżyserowi i scenarzyście skonfrontować sielankowość nizinnej okolicy (podlaskiej?) z traumatycznymi tajemnicami jej mieszkańców – co możnaby próbować przyrównać do dusznej atmosfery Lynchowskiego Twin Peaks: Ogniu krocz ze mną.

Nie dziwi „zaplątanie” w antysemityzm stróżów prawa, jak i wszystkich liczących się person w gminie. Zasadzie kontrastu zostały podporządkowane postaci miejscowych księży – jeden humanista, a drugi szef czarnosecinnej jaczejki. Jednak chyba największą pretensje można byłoby mieć do kwestii wypowiadanej przez najstarszą mieszkankę wsi, zagraną przez samą Danutę Szaflarską. W krótkiej scenie plenerowej wypytywana prze Kalinę zielarka przypominała sobie, że przyjechało dwóch takich z trupimi czaszkami na czapkach, rozmawiało z sołtysem i pojechało sobie. Nestorka polskiego kina zagrała w pełni profesjonalnie, ale informacje które miała do przekazania w swej kwestii są całkowicie błędne.

Ta drobna kwestia zaważa na odbiorze całego filmu. Nieodrobiona lekcja Jedwabnego sprzed ponad dekady zaprocentowała  wydatnie w Pokłosiu (w oficjalnym zbiorze dokumentów Wokół Jedwabnego znalazło się miejsce dla jedynie trzech dokumentów niemieckiego Wehrmachtu z lata 1941 r. - żaden proweniencji SS i policji). Przykładem niech będą wspomniani przez zielarkę złowieszczy dwaj aniołowie zagłady z trupimi czaszkami na czapkach. Pochodzili z Einsatzgruppe B dowodzonej przez SS-Gruppenführera Artura Nebego. Wchodzili w skład eksterminacyjnych patroli składałych się z 5-10 pojazdów z motocyklami, ciężarówkami lub autobusami przewożącymi niemieckich nadzorców, będących też egzekutorami. Pełnili funkcję dyskretnych kontrolerów akcji samooczyszczających, prowadzonych wzdłuż i wszerz linii frontu wschodniego, według pomysłu samego SS-Obergruppenführera Reinhardta Heydricha. Niemcy dokumentowali wszystko na czarno-białych (może też i kolorowych) negatywach Agfa-Gevaert, dzięki przenośnym kamerom ARRI IIC oraz fenomenalnym aparatom fotograficznym Leica. Sprawne przemieszczanie i dyskretny nadzór zapewniały chirurgiczne i sterylne rozwiązanie kwestii żydowskiej – od Jedwabnego, Radziłowa i Wąsoszy aż po paroksyzm finałowej akcji samooczyszczającej w Rostowie nad Donem i 26.000 żydowskich ofiarach niemiecko-rosyjskiego (Rosjanie z Ordnungdienst i Schutzmannschaften) mordu. A co najważniejsze w filmie Pokłosie zabrakło słowa Niemiec czy chociażby wspomnianego terminu akcja samooczyszczająca.

Śledztwo Kalinów intensyfikuje poziom nienawiści (w domyśle antysemityzmu) u sąsiadów. W tym miejscu braciom i filmowej dramaturgii zabrakło wsparcia postaci historyka-regionalisty, przywoływanego mało skutecznie w archiwum, gdzie została ujawniona mroczna tajemnica krwawego przejęcia ziemi i domów przez polskich „sąsiadów”. To właśnie dzięki miejscowym fascynatom można się dowiedzieć najwięcej o przeszłości – czego dowodem tego typu prace o okupowanej rzeczywistości Kraśnika, czy Łomży albo niedawno wydany wolumin Goralenvolk. Historia zdrady.

Reżyserowi nie udało się zaakcentował stanowczo faktu, że pomimo wielesetletniego judzenia antyżydowskiego Kościoła Katolickiego nie dochodziło do systematycznych mordów na Żydach na ziemiach Rzeczpospolitej - wyjątkiem kozackie pogromy Chmielnickiego i Mazepy. Warto przypomnieć, że dopiero zinstytucjonalizowany antysemityzm caratu rozbudził demony, pielęgnowane na wielkanocnych misteriach. Nie wolno zaprzeczyć, że poziom nienawiści polskiego, w większości wiejskiego, społeczeństwa był bardzo wysoki, bo dochodził do 90% populacji przed Szoa. Ale rzadko dochodziło do antysemickich pogromów czy bójek, gdyż obie nacje różnił głównie stosunek do wieprzowiny i dnia wolnego od pracy.

Sprawstwo i zaangażowanie Niemców uruchomiło użytecznych sojuszników w ludobójstwie – tępych, antysemickich Malinowskich i Kalinów, uczestniczących we wspomnianych akcjach samooczyszczających. Mordu dokonywali miejscowi, ale zawsze pod okiem Niemców, stojących na uboczu i wszystko dokumentujących notatkami, raportem oraz na taśmie światłoczułej Agfa-Gevaert. Potem Niemcy przenosili się do kolejnej miejscowości - dołączali do macierzystego Einsatzkommando zaangażowanego w ludobójczy danse macabre. Jak każdemu mieszkańcowi wsi (co udowadniał Marcin Zaremba w swej publicystyce jak i książce Wielka trwoga) marzy się wzbogacenie, takie jakie przydarzyło się milionom Polaków na wsi i w mieście w czasie wojny.

Jury ostatniego festiwalu filmów polskich w Gdyni wyróżniło reżyserów filmów Sekret i Pokłosie za odwagę w poruszeniu tematów, choć obie fabuły pominęły fakt niemieckiej inspiracji oraz zachęty do polskich judenjagdów – jednak dwukrotne skopanie pamięci nie wydaje się zbyt walecznym aktem. Prawdziwą odwagą wykaże się reżyser, który zrealizuje film o przeprowadzaniu typowej inspirowanej przez Niemców akcji samooczyszczającej albo o wyczynach Pinkertowców w gettcie warszawskim i wyszkowskim lesie ochranianych przez suto opłaconych komunistów z PPR, albo pochyli się na Wielką Szperą i postacią Chaima Rumkowskiego. Czekamy na odważnych!

Hubert Kuberski


dodano: 2012-11-11


Kalendarium

28 marca 845: Wikingowie złupili Paryż.

Bieżący numer

15 marzec 2024
nr 3 (776)

Prenumerata  | Reklama  | Kontakt

Zamknij X

Błąd wczytywania.

Zamknij X