Spalona ziemia
Paul Carell
„Spalona ziemia” to druga książka Paula Carella poświęcona zmaganiom na froncie wschodnim. Autor – były funkcjonariusz NSDAP – ze znawstwem opisuje wydarzenia, które pogrzebały mit Tysiącletniej Rzeszy. Mimo ponad 40 lat od premiery niektóre wnioski pozostają aktualne.
Opis:
Carell udowadnia, że klęska niemieckiej 6. Armii (oraz 8. włoskiej, 2. wegierskiej, 3. i 4. rumuńskich) nad Wołgą i Donem nie była, jak uważała sowiecka propaganda, punktem zwrotnym w zmaganiach na froncie wschodnim. W „Spalonej ziemi” spotkamy się z poglądem, że rozstrzygającą zmianę przyniosła bitwa na łuku kurskim latem 1943 r. Dopiero hekatomba niemieckiej Panzerwaffe przyczyniła się do pasma nieprzerwanych klęsk Ostheer, które doprowadziły Niemców do punktu wyjścia, a nawet dalej. Działania na bezkresnym terytorium sowieckim od zimy 1943 roku aż po letnie miesiące 1944 roku, są treścią tego tomu Carella. To w zasadzie kontynuacja „Operacji «Barbarossa»”.
Zadaniem Carella (sympatyzującego z narodowym socjalizmem nawet w czasach kanclerza Adenauera) stało się usprawiedliwienie najkrwawszej w dziejach świata napaści jednej nacji na drugą. Autor skupił się na przebiegu działań, starając się opisywać sukcesy Ostheer po klęsce stalingradzkiej. Rzeczywiście ostateczny wynik walk na froncie wschodnim balansował w okresie pomiędzy Stalingradem i Kurskiem. Niemcy nadal skutecznie zwalczali Armię Czerwoną, czego dowodem chociażby niepowodzenie operacji „Mały Saturn”, czy wygrana przez Waffen SS bitwa o Charków. Jednak późniejsze działania na froncie wschodnim to pasmo nieustannych odwrotów lub „dyslokacji na z góry upatrzone pozycje”.
To skutki zaangażowanego pisarstwa z lat sześćdziesiątych, które zresztą uprawiano też za żelazną kurtyną. Chwilami wydaje się, że Niemcy mogli wygrać tę wojnę, co szczególnie widać przy emocjonalnych opisach heroizmu Wehrmachtu i Waffen SS. Ich nadludzkie wysiłki pozwalały ocalić co rusz okrążane dywizje niemieckie, wspierane przez wielotysięczne rzesze Hiwisów i byłych sowieckich ochotników walczących po stronie III Rzeszy. Z drugiej strony autorowi umykają losy okrutnie traktowanej ludności cywilnej w ramach antypartyzanckich pacyfikacji (skutecznie wywoływanych przez spadochroniarzy NKWD i partyzantów). Carell zdaje się nie zwracać uwagi na wyzysk i zbrodnie Niemców. Ta interesująca książka zmienia się miejscami w propagandę tzw. niemieckiego patriotyzmu, typowego dla czasów podnoszenia się Niemców na duchu w latach sześćdziesiątych. Autor przemilcza, że antybolszewicka krucjata była w zasadzie walką dwóch nieludzkich totalitaryzmów, a Niemcy walczyli w obronie równie nieludzkiego reżimu, co stalinowski.
Za sprawą tłumacza – pułkownika Kazimierza Szarskiego (który dodatkowo ujawnia swoją merytoryczną niewiedzę) – książka traci na stylu. Przywołajmy tylko kilka z jego niefrasobliwości językowych: „ładunki skupione” (w miejsce ładunków kumulacyjnych), „motor z gąsienicami” (zamiast lekkiego ciągnika NSU Kettenkraftrad Typ HK 101 lub po prostu „Kettenkrada”). Do tekstu za sprawą pana Szarskiego wkradły się też błędy faktograficzne, których kilka warto przytoczyć. Hamburska DPanc SS „Germania” to tylko SS-Panzergrenadier-Regiment „Germania”, a 16 DGrenPranc. to w rzeczywistości 16. DZmot.. Czołg ciężki IS-2 był uzbrojony w armatę 122 mm, a nie 160 mm. Wiele jeszcze można byłoby wspominać podobnych osiągnięć translatorskich sędziwego pułkownika.
Jednak „Spalona ziemia” pozostaje na płaszczyźnie faktograficznej ciekawą lekturą. Na szczególną uwagę zasługują mało znane przez polskich czytelników wspomnienia uczestników zażartych walk na froncie wschodnim. Tymczasem specjalistów, historyków i bardziej wyrobionych entuzjastów nadal należy odsyłać do wyśmienitych monografii Davida Glantza, które czekają na przetłumaczenie na język polski.
Hubert Kuberski
dodano: 2008-09-23