Westerplatte. W obronie prawdy
Mariusz Borowiak
W przyszłym roku mija okrągła rocznica rozpoczęcia II wojny światowej, która skazała na 60-letni niebyt niepodległą Polskę. Wszystko zaczęło się na Westerplatte, choć niektórzy wspominają o Wieluniu czy chociażby Mokrej. Symbolem polskiego heroizmu zajął się Mariusz Borowiak w opracowaniu "Westerplatte. W obronie prawdy". Peerelowska historiografia i sztuki piękne nadały znamiona mityczne temu miejscu, gdzie dwustu polskich żołnierzy broniło Wojskowej Składnicy Tranzytowej przed potęgą siły Niemców i ochotników spośród obywateli Wolnego Miasta Gdańska. Autor śmiało podważa znaczenie wydarzeń, które rozegrały się podczas tych długich siedmiu dni walki. W zasadzie zaprzecza obowiązującej dotychczas (i nadal wykładanej w szkołach) wersji wydarzeń.
Opis:
Książka "Westerplatte. W obronie prawdy" jest całkowicie nowym spojrzeniem na wrześniowe zmagania w ówczesnym Freie Stadt Danzig. Borowiakowi nie wystarczyło oparcie na kompilacji uznanych faktów. Jako dociekliwy historyk wykorzystał relacje świadków, które udało mu pozyskać dzięki wytrwałej i tytanicznej pracy. Żmudna korespondencja pozwoliła zrekonstruować wydarzenia siedmiu krytycznych dni na półwyspie Westerplatte. Oczywiście można mieć zastrzeżenia do pamięci najważniejszych uczestników walk, ale autor dociera do archiwaliów polskich (krajowych i na emigracji) oraz niemieckich.
Pierwszym obalonym mitem jest kwestia dowodzenia obroną składnicy. Do chwili wydania książki Borowiaka złotymi zgłoskami w annałach polskiej historii była opisywana postać majora Henryka Sucharskiego. Nawet Niemcy utożsamiali go z bohaterskim prowadzeniem polskiej obrony i zagwarantowali mu przywilej posiadania oficerskiej szabli w obozie jenieckim. Odkrycie Borowiaka doprowadziło do ujawnienia niewygodnego faktu, że w drugim dniu walk miało miejsce dramatyczne wydarzenie, wskutek którego doszło do faktycznej zmiany polskiego dowództwa. Najważniejsze, że polscy (i niemieccy) historycy nie pisali na ten temat. Borowiak ustalił, głównie dzięki relacjom obrońców, że podczas porannego bombardowania polskiej linii obrony Sucharski postanowił już 2 września poddać Westerplatte i wydał rozkaz wywieszenia białej flagi. Zastępca Sucharskiego, kapitan Franciszek Dąbrowski, natychmiast kazał ją zdjąć, co spowodowało szał u Sucharskiego, a w efekcie ciężki atak padaczki. Psychosomatyczna dolegliwość majora spowodowało objęcie dowództwa przez Dąbrowskiego. Ten, aby zapobiec defetyzmowi, wyciszył cały konflikt, który znała jedynie ścisła kadra dowódcza Wojskowej Składnicy Tranzytowej.
Ta sensacja nie ujrzała światła dziennego w czasie wojny, a major Sucharski zobowiązał się ujawnić ją po wojnie. Jednak nie starczyło mu czasu przed śmiercią, a dodatkowo pojawił się u niego Melchior Wańkowicz, upowszechniając jego legendę. Próby ujawnienia prawdy przez Dąbrowskiego, Stefana Grodeckiego, Zdzisława Kręgielskiego czy Mieczysława Słabego zostały przyjęte z niedowierzaniem. Samych oficerów posądzano o chęć przypisania sobie sukcesów i poddano ostracyzmowi. Historię walk na Westerplatte poznawano dzięki pracy Zbigniewa Flisowskiego, napisanej na „specjalne zamówienie” ZBOWiD–u i jego sekretarza, gen. Kazimierza Rusinka – dla umniejszenia znaczenia "Wspomnień, z Obrony Westerplatte" Dąbrowskiego. Ponadto, autor "Westerplatte. W obronie prawdy" zwraca uwagę, że peerelowska propaganda uczyniła z Sucharskiego bohatera, gdyż pochodził ze „słusznej” chłopskiej rodziny, podczas gdy Dąbrowski wywodził się z kręgów szlacheckich. Ten oficer o wielkiej charyzmie, prostolinijnym charakterze, wyjątkowym talencie wojskowym i niepospolitej odwadze został posądzony o rozpowszechnianie nieprawdy, przypisywanie sobie zasług oraz bagatelizowanie roli Sucharskiego.
Celem Borowiaka jest prawda, gdyż, przywołując Józefa Mackiewicza: „Jedynie prawda jest ciekawa”. Autor nie zamierzał niszczyć autorytetów czy polskich symboli narodowych. Niezależnie bowiem od rzeczywistych postaw bohaterów polskiego Westerplatte, Borowiak nie szuka taniej sensacji, nie dąży na siłę do demitologizacji, starannie obchodząc się ze źródłami i relacjami. Właśnie w imię prawdy autor ustalił, że miały miejsce tylko dwa (wg kpt. Dąbrowskiego - trzy) natarcia wojsk niemieckich. Pododdziałom Kriegsmarine (spieszonym), Wehrmachtu, SS-Heimwehr Danzig i gdańskiej policji „nie uśmiechało” atakować przedpola polskich pozycji. Za sprawą absurdalnego ostrzału pancernika „Schleswig-Holstein” Niemcy pozbawili się osłony drzew, co kosztowało ich 50 zabitych i 150 rannych (przy 15 polskich zabitych). Pozostałe dni walk ograniczały się do ostrzałów artyleryjskich i bombardowań lotniczych.
Borowiak nie krytykuje całkowicie postawy Sucharskiego, a co ważniejsze, nie pragnie niszczyć niepodważalnych zasług tego człowieka. Autor pragnie sprawiedliwości i prawdy dla kapitana Franciszka Dąbrowskiego. Kilkadziesiąt lat po zakończeniu hekatomby Drugiej Wojny Światowej powinno pamiętać się o zapominanych lub wypieranych bohaterach narodu polskiego.
Hubert Kuberski
dodano: 2008-09-01